20 sierpnia punkt 12 przed urzędniczką urzędu stanu cywilnego w Sulejówku oraz wszystkimi zgromadzonymi gośćmi przysięgali sobie miłość bezkresną Iwa z Adamem.
Uroczystość była dla nas szczególnie ważna, ponieważ świadkiem był mój Łukasz. A jak na świadka przystało, prezent musiał być odpowiedni.
Wiedząc, że marzeniem państwa młodych było pojechanie swoim samochodem do ślubu- a auto zostało, lekko mówiąc, popsute przez mechaników, którzy 8 miesięcy auto "naprawiali", a młodzi stracili nadzieję, że pojadą tym autem, powstał pomysł.
Spełnijmy ich marzenie.
Jak postanowiliśmy tak się stało. Mnóstwo stresu, potu, łez, kropek, przecinków, i innych znaków mowy podwórkowej, kilka chwil zwątpienia, nieprzespanych nocy. Auto dostało nowy silnik, nową wiązkę oraz talon na wykonanie tego, czego po prostu nie zdążyliśmy i szczęśliwie dowiozło Młodych do urzędu i restauracji. Dodatkowo Sierra została przepięknie przystrojona przez przyjaciół Państwa Młodych.
Pod urzędem na Młodych czekała jeszcze jedna niespodzianka. Udało się zgromadzić przyjaciół z forum Sierrafan.pl, którzy mimo odbywającego się w tym samym czasie Ogólnopolskiego Zlotu w Wilczych Laskach, byli świadkami tej pięknej chwili.
Uroczystość była pełna miłości, ciepła, wzruszeń.
Wesele odbyło się w pobliskiej restauracji u Dziadka. Pośród gości weselnych, prócz rodziny, przybyli najbliżsi przyjaciele Iwy i Adama. Były tańce, uśmiechy, pyszne jedzenie. Panowała świetna radosna atmosfera. Państwo Młodzi z parkietu schodzili bardzo rzadko. Do domu przywiozłam ponad 1500 zdjęć...
Około godziny 20 zaczęły się małe oczepiny, handlowanie butami i rzucanie wiankiem i muchą, które złapaliśmy wraz z Łukaszem, Zapewniło nam to snucie planów wraz rodziną młodych na pozostałą część wieczoru ;)
O godzinie 21 na salę wjechał przepiękny tort i wesele zaczynało powoli dogasać.
Wielkie podziękowania dla świadków, sierrafanów, rodziny i przyjaciół Młodych za stworzenie niepowtarzalnej atmosfery!!
Od kilku lat na drodze do świetnej zabawy weselnej staje mi zdrowie, które nie pozwalało na tańce, zdjęcia czy symboliczną lampkę wina. U Iwy i Adama w końcu byłam po zabiegach chirurgicznych, bez silnych leków przeciwbólowych i mogłam wybawić się za wszystkie czasy. I oczywiście przepłacić zakwasami w łydkach od tańców, i w rękach od ciężkiej lustrzanki ;)
W całym weselnym zamieszaniu okazało się, że wracając do domu zabraliśmy dowody osobiste Młodym. Niewiele myśląc (choć uprzedzając za wczasu) trafiliśmy na poprawiny. W drodze na obiad wywołaliśmy kilka zdjęć ze ślubu i wesela (w tym kilka większych na ścianę) oprawiając je w tyci album. I chyba znów udało nam się zaskoczyć Młodych oraz ich najbliższą rodzinę kolejnym prezentem.
To był najwspanialszy czas od kilku miesięcy dla mnie i Łukasza. Pełen konspiry z samochodem, kombinowania, aż wreszcie radości i łez wzruszenia. To był zaszczyt móc uczestniczyć w tak świetnej uroczystości i będąc tak blisko Młodych i móc powiedzieć- udało się.